O prawdziwej sztuce…
Wybierając się w trakcie ostatnich miesięcy na kilka przedstawień teatralnych, nie chce podawać nazw spektakli, aby nie robić reklamy dla wątpliwej sztuki, zostałam bardzo z jednej strony zaskoczona, z drugiej zażenowana.
Chciałabym poruszyć temat sztuki, ponieważ mam wrażenie, że „schodzi ona na psy”.
Na samym początku warto wyjaśnić jednak, co oznacza słowo sztuka. Najprościej ujmując, to część kultury, mająca w swoim składzie utwory i inne dzieła.
Według Słownika Języka polskiego PWN to „dziedzina działalności artystycznej wyróżniana ze względu na reprezentowane przez nią wartości estetyczne; też: wytwór lub wytwory takiej działalności”.
XXI wiek to czas wielkiego rozwoju również sztuki, która została opanowana w dużym stopniu przez wszelkiej maści lewactwo.
Sztuka ma uwrażliwiać człowieka na wszelkie piękno. Niestety w wielu przedstawieniach, utworach ciężko odnaleźć jakiejkolwiek piękno.
Pamiętam jak kilka lat temu, w polskich placówkach teatralnych wystawiany był spektakl „Klątwa”. Przedstawienie obrażało Kościół Katolicki i nie mam na myśli instytucji kościoła, ale każdą osobę, która wierzy w Boga. W „Klątwie” dosłownie wyśmiewano się z patriotyzmu czy namawiano do aborcji. Pamiętam jak dzisiaj protesty pod Teatrem Rozrywki w Chorzowie protesty środowisk Pro -Life czy nacjonalistycznych i patriotycznych przeciwko pokazaniu tej „sztuki” przed widzami na śląskiej ziemi. Co ciekawe w protestach uczestniczyły osoby, które nie są Katolikami czy Chrześcijanami. Były po prostu obrzydzone treściami, które ukazały się widzom w „Klątwie”.
Czy prawdziwa sztuka ma obrażać uczucia innych osób? Tak, rozumiem wolność twórczą, ale przecież logiczne i oczywiste jest, że ona kończy się w momencie, gdy zaczyna przekraczać się granice innych osób.
Jestem wielką fanką szeroko pojętej sztuki i teatru Odnoszę wrażenie, że wartość danego dzieła zawyżana jest tylko i wyłącznie z powodu celów komercyjnych, aby przyciągnąć jak najwięcej widzów, nawet takich, którzy nie mają z nią na co dzień żadnej styczności. Nie jest też prawdziwą sztuką, taka, którą ocenia się na podstawie jej wpływu na innych ludzi.
Nie ulega wątpliwości, że nacjonalista musi być koniecznie osobą, broniącą prawdziwej sztuki. I nie mam tu wcale na myśli, tylko i wyłącznie takiej z dawnych lat, czy nawet z czasów antycznych.
Współczesna sztuka też niesie ze sobą ogromną wartość. Powinna być ona jednak na pewno oryginalna, ciekawa, potrafią przyciągnąć widza, ale przede wszystkim odnosząca się do prawdziwych wartości, a nie promująca różnego rodzaju dewiacje, czy obrażająca prawdziwe wartości.
Prawdziwa sztuka zadziwia, wzrusza, zmusza zwykłego człowieka do refleksji nad sobą i nad swoim życiem.
Przedstawienia, na których byłam no cóż. Treść nudna i bardzo łatwa do przewidzenia, wartość gry aktorskiej u niektórych osób bardzo niska. Gdybym wiedziała, że udaje się na takie badziewie, nigdy w życiu nie udałabym się na nie. Szkoda pieniędzy i przede wszystkim czasu. Sale teatralne były niestety pełne. Podejrzewam, że część ludzi zapewne miała podobne odczucia do moich, jednak spora część osób na sali, była tym prymitywizmem po prostu zachwycona.
Ubolewam, że współczesne jednostki ludzkie zachwycają się tak bardzo bylejakością i tak łatwo można im wcisną byle co do ręki.
Nacjonalista ma poważne zadanie. Nie dawać ponieść się trendom współczesnej sztuki, płynąć pod prąd, obcować tylko z prawdziwą sztuką. Wychować swoje dzieci i być wzorem dla innych osób, ukazywać cenną i piękną sztukę, w jej różnych formach.